12 marca 2015

Oczy szeroko otwarte


Miało być piwo dziś wieczorem i orzeszki a najadłam się strachu, kawą popiłam tabletkę na nerwy. Naprawdę nie widziałam tego samochodu. Zawsze gdy z dzieckiem idę na miasto, mam oczy i uszy szeroko otwarte. Przed przejściem dla pieszych mocniej trzymam syna za rękę, by nie wyrwał się i nie wparował znienacka wprost pod jadący samochód. Tak jak dwa lata temu, bo po drugiej stronie był znak drogowy, który natychmiast chciał obejrzeć.

Tak było i tym razem, na głównym skrzyżowaniu w mieście, przed sklepem do którego koniecznie chciało popędzić moje dziecko. Właśnie teraz, w tej chwili. Mocno trzymałam za rękę, z prawej przejechały dwa tiry, z lewej samochód dostawczy i dwa osobowe i jeszcze jeden z prawej. Tego drugiego nie widziałam gdy weszliśmy na pasy. Pewnie skończyło by się na paru niecenzuralnych słowach, gdyby synek nie wyrwał mi się z ręki. Pisk opon, stanęłam jak wryta, ręce uniosłam do głowy. W ułamku sekundy zobaczyłam w głowie straszne sceny.

Mój syn nie odczuwa niebezpieczeństwa, nawet się nie przestraszył. Wbiegł do sklepu i już chwytał koszyk na zakupy. Byłam tak wściekła na siebie i na niego, że szarpnęłam za rękaw, chciałam wyprowadzić ze sklepu. Jakaś kobieta dotknęła mojego ramienia.

" To nie wina dziecka, ten kierowca musiał widzieć jak pani wchodziła na pasy. Oni jeżdżą jak wariaci".

Tak, tylko że ja nie widziałam tego samochodu i to mnie przeraziło, że nie byłam zbyt czujna, że niedokładnie się rozejrzałam. 
Dzień wcześniej odmawiał z dziadkiem modlitwę do Anioła Stróża. Tak, moje dziecko ma wielkiego przyjaciela, który ma oczy zawsze szeroko otwarte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz