30 marca 2015

Naiwna miłość


Mam teściową, całkiem fajna babka. Bardzo ją lubię, ale czasem nie rozumiem zupełnie a pewne jej nawyki przyznam szczerze, zwyczajnie mnie śmieszą lub nawet wkurzają. Jest przeciwieństwem mojej mamy, całe życie lekko przeszła, a bo i pracę nie fizyczną miała i mąż przyzwoity jej się trafił, co ją we wszystkim w domu wyręczał. Zakupy zrobił, obiad ugotował, okna umył, pranie wstawił, posprzątał, urwany guzik przyszył. Nic tylko leżeć i pachnieć. No ale teściowi zmarło się jakiś czas temu niestety.


Żałobę i owszem długo nosiła, po takim mężu wcale się nie dziwię. Jak to mówią dwójeczka liczba boża więc z czasem człowiekowi zwyczajnie drugiej połówki brakuje. Samotność to jest taka małpa, która po pewnym czasie lubi podoskwierać i ta doskwierajaca  małpa dopadła moją teściową. Jakiś czas jeszcze ją tolerowała umilając sobie czas wnukami, ale w zeszłe wakacje postanowiła rozprawić się z nią raz na zawsze. Z moją małą pomocą, bo pomogłam założyć jej profil na facebook, postanowiła odnaleźć starych znajomych w tym swoją wielką miłość z lat młodzieńczych i o dziwo odnalazła.

18 marca 2015

Jak wół szczał


Poraża mnie czasem brak wyobraźni i wyczucia estetyki. A może to problem tkwi we mnie, może rzeczywistość ma być krzywa, koślawa, rozjechana kołami traktorów i śmierdząca krowim łajnem. Bo oto dziecię me przyjechawszy z przedszkola, uznawszy, że pogoda ku temu sprzyja, bez obiadu na głodnego postanowiło wywlec mnie na długi, dziesięciokilometrowy spacer za miasto.

Piękno okolicy, jeszcze szarawe, bo przecież po zimie koloru żadnego nie uraczysz, ocieplało całkiem przyjemnie świecące słoneczko. Idąc poboczem drogi, o dziwo starannie wykoszonym, co raz mijały nas pędzące samochody. Droga co prawda asfaltowa, ale w komunie wylewana, wąska choć dziury całkiem dobrze załatane.



Dzieciowi jakoś szczególnie na tej wyprawie zależało, bo maszerowało równym tempem, bez gwałtownych podbiegajek i kamertonowego rozedrgania. Pięknie trzymało się lewego pobocza i jak zaczarowane stawało na sam dźwięk zbliżającego się pojazdu. Tak, lata tresury nie poszły na marne, choć często wrodzona nadpobudliwość bierze górę, ale i na to sposoba mam, pod postacią najsurowszej ze wszystkich kar, a mianowicie...końca spaceru.


12 marca 2015

Oczy szeroko otwarte


Miało być piwo dziś wieczorem i orzeszki a najadłam się strachu, kawą popiłam tabletkę na nerwy. Naprawdę nie widziałam tego samochodu. Zawsze gdy z dzieckiem idę na miasto, mam oczy i uszy szeroko otwarte. Przed przejściem dla pieszych mocniej trzymam syna za rękę, by nie wyrwał się i nie wparował znienacka wprost pod jadący samochód. Tak jak dwa lata temu, bo po drugiej stronie był znak drogowy, który natychmiast chciał obejrzeć.